Spływ po Rospudzie zakończony. Czas na kilka zdań podsumowania. Po pierwsze, przed samym wyjazdem musieliśmy zmienić plany. W związku z niskim stanem wody Rospuda w górnym biegu nie nadawała się do spłynięcia (nie tylko Wisła wysycha o czym informują media). Pierwszego dnia nadprogramowy wolny czas postanowiliśmy wykorzystać na spenetrowanie Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Park jest najstarszym w Polsce a zarazem jednym z najpiękniejszych. Podczas kilkunastokilometrowego marszu zapoznaliśmy się z jego największymi atrakcjami (widoczne na zdjęciach) m.in. wykąpaliśmy się w Jeziorze Hańcza – najgłębszym w Polsce, obejrzeliśmy wioskę staroobrzędowców w Wodziłkach z charakterystyczną drewnianą molenną, zdobyliśmy Cisowa Górę- wzniesienie o stożkowatym kształcie o wysokości 253 m n.p.m. nazywane „Suwalską Fudżijamą” oraz zobaczyliśmy rezerwat przyrody Głazowisko Bachanowo gdzie na 1 ha znajduje się około 10.000 głazów narzutowych. Zastanawiające jest dlaczego tak piękny niezwykle cenny teren nie jest objęty większą ochroną czyli nie jest po prostu parkiem narodowym. Pytanie bez odpowiedzi. Pobyt w Parku, który nas zauroczył zakończyliśmy kąpielą w starej bani u staroobrzędowców w Wodziłkach. To oni przeszło 200 lat temu uciekając z Rosji osiedlili się na Suwalszczyźnie i wprowadzili zwyczaj kąpieli w baniach (saunach), które służyły nie tylko celom higienicznym. Dzisiaj ruskie sauny przeżywają renesans, turyści masowo z nich korzystają.
Spływ Rospudą rozpoczęliśmy od wodowania kajaków na Jeziorze Garbaś, po przepłynięciu kilkuset metrów wpłynęliśmy w koryto rzeki i szybko przekonaliśmy się co znaczy niski stan. Miejscami wody było po kostki, a wiec nie było innego wyjścia jak tylko ciągnąć kajak. Na szczęście były to krótkie odcinki i praktycznie tylko w pierwszym dniu. Rzeka wielokrotnie zmieniała swoje oblicze, raz płynęła szybkim nurtem wśród groźnie wystających kamieni (niektórych ukrytych), później leniwie wśród pól i rozlewisk. Brzegi w wielu miejscach były wysokie i strome, liczne zakola i powalone drzewa urozmaicały spływ. Najpiękniejsze odcinki wiodły gdy płynęliśmy przez lasy sosnowo –świerkowe, wtedy to też było najwięcej przeszkód a co za tym idzie największa koncentracja i największe przeżycia. Na długo zapamiętamy także rozległy odcinek, gdzie Rospuda silnie meandrowała wśród podmokłych łąk porośniętych wysoką trzciną. Mieliśmy wówczas wrażenie jak byśmy płynęli gdzieś w Amazonce czy też na Orinoko. Ruch na rzece nie był duży, kajakarzy zdecydowanie mniej niż na Czarnej Hańczy. Szkoda, że nadbrzeże rzeki zostało „zaatakowane” przez groźny barszcz Sosnowskiego (najwięcej było go w okolicach Małych Raczek). Z informacji jakie docierają potrzeba będzie kilku lat żeby się pozbyć nieznośnej rośliny. Dolina Rospudy jest zaliczona do „Natura 2000” w związku z czym nie wolno do zwalczania używać środków chemicznych. Spływ zakończyliśmy nad Jeziorem Rospuda (4 km od Augustowa) na znanym polu namiotowym Goła Zośka (jest z na zdjęciu). Płynąc po drodze zobaczyliśmy także kilka zabytków m.in. Pałac Paca w Dowspudzie (ten od przysłowia „wart Pac pałaca, a pałac Paca”, bunkry z czasów II wojny światowej czy też Uroczysko Święte Miejsce polanę kultu z kamiennymi i drewnianymi krzyżami. Dodatkową atrakcją spływów kajakowych są urokliwe noclegi pod namiotami, tak było i tym razem. Najlepszym (odbyło się głosowanie) okazał się nocleg na leśnej polanie przed Uroczyskiem Święte Miejsce. Pustka, cisza, gwiaździste niebo, ognisko, szum rzeki to utkwiło uczestnikom najbardziej. Rzeka dostarczyła nam codziennie wielu emocji i na pewno jest godna polecenia. Można by powiedzieć, kto tu jeszcze nie był, niech przybywa.
Warto jeszcze wspomnieć, że w drodze powrotnej zobaczyliśmy słup graniczny z roku 1545 stojący na danej granicy Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz miejscowość Jedwabne.
Spływ odbył się w dniach 03- 09.08.2015 r. Uczestniczyło w nim 15 osób. Przepłynęliśmy około 62 km.
Zapraszam na kolejny letni spływ w 2016, gdzie on będzie, jeszcze nie wiadomo.
SS