Kolejna Kraina Łagodności zawiodła nas w Góry Sowie do schroniska nomen omen Sowa.
Zanim tam dotarliśmy zwiedziliśmy Świdnicę. Miasto znane jest przede wszystkim z unikatowego Kościoła Pokoju wpisanego na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO. Nie wszyscy wiedzą, że w Świdnicy mieszkał najsłynniejszy pilot I wojny światowej Manfred von Richthofen – Czerwony Baron. Z różnych względów do dnia dzisiejszego zachowało się niewiele pamiątek po niemieckim asie lotnictwa. Trzeba wiedzieć, że przed wojną istniało tu okazałe muzeum poświecone rodzinie Richtofenów do, którego przybywali miłośnicy lotnictwa i weterani wojenni niemal z całego świata. Nam udało się zobaczyć przed rodzinnym domem tablicę pamiątkową ufundowaną przez jakiegoś wielbiciela oraz odwiedzić Red Baron hotel, który pragnie wypromować się na Manfredzie von Richthofenie.
W mieście władze do końca nie wiedzą co zrobić z Czerwonym Baronem – promować się czy zapomnieć o nim. Trudna sprawa. Po praktycznej lekcji historii z I wojny światowej udaliśmy się w stronę gór, to co lubimy najbardziej. Początek naszej marszruty znajdował się na Przełęczy Sokoła, 5 kilometrów od Walimia. Dojście do schroniska, głównego celu wyjazdu zajęło nam 40 minut. Schronisko położone na 905 m. n.p.m. należy do najstarszych i najciekawszych w Górach Sowich. Ulokowane w sąsiedztwie Wielkiej Sowy sprawia, że jest często i chętnie odwiedzane przez górskich piechurów.
Kraina Łagodności to specyficzny wyjazd. W niezwykłym miejscu, często z dala od ludzi odpoczywamy słuchając łagodnej muzyki m.in. Starego Dobrego Małżeństwa, Leonarda Cohena, Wolnej Grupy Bukowina czy Stasi Celińskiej. Na Krainie nie spieszymy się, nie przemęczamy, relaksujemy, jednym słowem jest pełen luz. Nie oznacza to, że nie chodzimy po górach.
Zdobyliśmy dwukrotnie Wielką Sowę najwyższy szczyt Gór Sowich – górę zaliczaną do Korony Gór Polskich. Warto zaznaczyć, że pierwszego wejścia dokonaliśmy w nocy z czołówkami na głowach. W sobotę, gdy w Wielkopolsce szalały wiatry i jak wszyscy mówią było buro i ponuro u nas padał śnieg, zima miała się dobrze i nie odpuszczała. Miło było patrzeć na gęsto padające płatki śnieżne i ośnieżone drzewa. Pomyśleliśmy zbliżają się święta (tylko które). Niedziela to czas powrotu do rzeczywistości, do realu. W drodze powrotnej odwiedziliśmy Tajemnicze Podziemne Miasto „Osówka” – znowu nasłuchaliśmy się o złotym pociągu oraz Zamek Grodno w Zagórzu Śląskim. Oba obiekty godne zwiedzenia, polecamy kto jeszcze nie był. Do domu dotarliśmy pod wieczór. Już nie możemy się doczekać kolejnej Krainy w Karkonoszach.