Któżby się spodziewał, że w styczniu nie będzie zimy. Rajd ,, Po śniegu i lodzie” raczej trzeba by nazwać, jak to określiła jedna z uczestniczek, ,, po błocie i wodzie” . Jednak mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych (braku śniegu i lodu), zgodnie z wcześniej ustalonym planem udaliśmy się na wspólną wieczorną wędrówkę w poszukiwaniu przygód. Pierwszym punktem naszego programu było zwiedzanie dawnego opactwa cysterskiego w Lądzie. W spokoju, bez tłumów (byliśmy sami w 13 osobowym gronie), w niecodziennej atmosferze zostaliśmy oprowadzeni przez miejscowego kleryka. Tajemniczość tego niezwykłego miejsca była spotęgowana przez panujący półmrok i niespotykaną ciszę. Byliśmy pozytywnie zaskoczeni. Klasztor wraz z kościołem przebudowanym w XVIII wieku przez znanego architekta Pompeo Ferrariego zrobił na nas wrażenie. Na pewno warto tu przyjechać kolejny raz. Po kontemplacji ( była króciutka modlitwa w gotyckim kapitularzu ) i wyjściu ze świątyni, ubraliśmy się odpowiednio do panujących warunków, to znaczy założyliśmy stupstupy i czołówki. Tomek, nasz przewodnik, dokonał przeglądu grupy , dojrzał fachowym okiem czy wszyscy są odpowiednio wyposażeni i przygotowani na różne niespodzianki czyhające podczas marszu. Przedstawił trasę i opowiedział co nas czeka
Byliśmy przygotowani na wszystko, tak nam się wydawało. Za mostem na Warcie zeszliśmy w dół i podążyliśmy jeden za drugim, wąską ścieżką przez podmokłe rozległe łąki. Widoczność była na kilkanaście metrów , teren spowity był gęstą mgłą, czuliśmy się jak w mrocznym dreszczowcu ( thrillerze) . Po przejściu kilkuset metrów usłyszeliśmy ujadające psy, wszystko pasowało do ,,Psa Baskervilleów” słynnej powieści ,w której na ponurych wrzosowiskach dokonano morderstwa. Czy się baliśmy? , nie. Wręcz przeciwnie , humory nam dopisywały. Maszerowało się dobrze, co jakiś czas nawzajem się asekurując pokonywaliśmy trudniejsze ,,mokre” odcinki. Tomek znał dobrze trasę, w topografii Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego orientował się doskonale. Dobrze, że z nami był także Duży Tomek (202 cm jak by ktoś nie wiedział) , którego czerwone światełko na głowie ( z czołówki) wskazywało jak latarnia kierunek marszu. Nie można było się zgubić. Po 8 km włóczęgi po błotnych bezdrożach , w pierwotnym zamyśle miały one być zamarznięte, weszliśmy do wsi Wrąbczynek czyli dotarliśmy do cywilizacji. Uradowani ,że udało nam się przejść , kolejne 4 kilometry pokonaliśmy mało uczęszczaną asfaltową drogą. Około 21.00 osiągnęliśmy upragniony cel, Chatkę Ornitologów obiekt PTTK zarządzany przez Oddział w Koninie znajdujący się w osadzie Białobrzeg. W chatce czekał na nas gospodarz , który wcześniej napalił w kominku i postarał się o dobry klimat. Po rozlokowaniu się i znalezieniu odpowiedniego miejsca do spania, przystąpiliśmy do kolejnych punktów programu. Na początek była wspólna kolacja przygotowana przez pracowite dziewczyny, później prelekcje połączone z pokazem o Gruzji i Armenii oraz Ekspedycji Nadwarciańskiej. W przerwie miedzy prelekcjami odbył się konkurs o Nadwarciańskim Parku przygotowany przez naszego przewodnika i współorganizatora. Trzeba zaznaczyć ,że wszyscy startujący otrzymali nagrody (dziękujemy!!!). Konkurs wygrał Paweł S (niespodzianka) przed Sławkiem D i Sławkiem S. Nocne górskie rozmowy zakończyliśmy około 2.30 , po czym udaliśmy się na spoczynek . Nikt nie odważył się spać w namiocie , brakowało śniegu, a więc zrezygnowaliśmy również z pogadanki na temat biwaku zimowego. Dziewczyny , które mniej spały (podobno było im zimno), rano stwierdziły, że panowie ostro chrapali. Nie mogę tego potwierdzić bo smacznie spałem. Rano pobudka w zależności od potrzeb, tak żeby być gotowym do wyjścia ,które było ustalone na godzinę 10.00. Kto chciał zjeść śniadanie i umyć się , musiał podnieść się z wyrka troszeczkę wcześniej. Pobyt w Chatce , małej ale przytulne, dostarczył nam wielu wrażeń. Czuliśmy się bardzo dobrze ,prawie jak w domu. Zastanawiamy się czy nie wrócimy do ,,Ornitologów” za rok na kolejną ekspedycję ,, Po śniegu i lodzie” . Zobaczymy. Po opuszczeniu bazy noclegowej udaliśmy się do Pyzdr. Dwugodzinna marszruta wiodła w większości wałem przeciwpowodziowym. Dopiero w tym dniu mogliśmy podziwiać w pełnej krasie rzekę Wartę z jej rozlewiskami i licznym ptactwem. Ostatnim punktem programu był krótki spacer ulicami królewskiego miasta Pyzdry i zwiedzanie muzeum mieszczącego się w dawnym klasztorze franciszkańskim . Wycieczkę zakończyliśmy wspólną kawą w kawiarni znajdującą się na rynku. Tam też dokonaliśmy podsumowania wyjazdu . O godzinie 13.15 (zgodnie z planem) przyjechał po nas busik z firmy ,, Szybki Leszek” i wróciliśmy do domu. Było bardzo , bardzo fajnie , panowała miła atmosfera (tak mówią uczestnicy). Zapraszamy za rok.
PS. Zima jednak przyszła.
_____________________
S.S.