W tym roku na „Zakończenie Sezonu” w dniach 10 – 14 X wybraliśmy się w Beskid Śląski w rejon Błatni. Naszym lokum było „Rancho Błatnia”. Miejsce bardzo urokliwe i ładnie położone pośród lasów i łąk. Po nocnej podróży autokar został w Brennej, a my po ok. 1h40`, pieszo dotarliśmy na miejsce (zielonym szlakiem). Nasze plecaki dotarły tam jeepem właściciela „Rancha” wraz z dwoma osobami i dwiema gitarami. Po krótkim odpoczynku wybraliśmy się na szczyt Błatni (917 m n.p.m.), mijając po drodze należące do PTTK Schronisko o tej samej nazwie. Pogoda i widoki zachwycały! Było ciepło, mimo że to już październik i późne popołudnie. Wieczorem jak zwykle śpiewy przy akompaniamencie gitar Andrzeja i Radka. Tym razem krócej niż zwykle, bo nieprzespana noc dawała mocno o sobie znać.
Następny dzień to wspólne wejście na Klimczok. Stąd część grupy poszła do „Chaty Wuja Toma”, a inni podążyli na Szyndzielnię, na spotkanie z Sylwią, Basią i Jurkiem. Wszyscy spotykamy się na obiadokolacji i wspólnym śpiewaniu.W piątek, po zejściu do Brennej, autokarem jedziemy na Równicę. Tu okazuje się, że schronisko, w którym niedawno spaliśmy, nie należy już do PTTK (a szkoda!). Stąd po podziale, część z nas idzie z powrotem do Brennej. A część przez Beskidek i Orłową także schodzi do Brennej, trasą oczywiście dłuższą. Tu znów podejście do „Rancha”. W sobotę, czyli czwarty dzień, mamy do wyboru dwa warianty tras. Grupka Szlakiem św. Jakuba idzie do „Chaty Wuja Toma”. Pozostali idą do zapory na jeziorze Wielka Łąka i dalej na Szyndzielnię.
Przez całe cztery dni mieliśmy ciepłą i słoneczną pogodę i przede wszystkim wspaniałe widoki na jesienne kolory w górach. Myślę, że zdjęcia kolegów to potwierdzają. W sobotę jak zwykle było już więcej ludzi na trasach, także z dziećmi. Bardzo dużo spotykaliśmy rowerzystów. Niestety, trzeba tu dodać, że oni nie powinni poruszać się tymi samymi szlakami co piesi. Na skutek ich niekiedy szaleńczej jazdy, rodzice często musieli ratować dzieci przed kołami rowerów.
W ostatni nasz wieczór gospodarz „Rancha” zorganizował nam dyskotekę i bawiliśmy się, jak to określono, w starym dobrym stylu (jak na „Róży”). Czyli były melodie z lat 50. i te w stylu „Miłość w Zakopanem”. W niedzielę po śniadaniu schodzimy do Brennej i z nieukrywanym żalem opuszczamy góry. Pozdrawiamy kol. Marka z KG „Grań” z Poznania, którego spotkaliśmy pod Klimczokiem.
Do GOT zdobywamy po ok. 40 – 50 pkt, tj. ok. 40 – 60 kilometrów. Kol. Boguś „robi”, w swoim stylu, dwa razy tyle. Jeszcze dwa słówka należą się nt. wyżywienia: było i dużo i smacznie.
Dziękuję wszystkim za udział w „Zakończeniu Sezonu”* i zapraszam na kolejny taki obóz.
* - było nas 33 osoby. Z tego 7 osób to nasi sympatycy, którzy od lat z nami jeżdżą.
Tekst: M. G.
Foto: Ewa, Krzysztof, Mirek i Paweł.